wtorek, 6 grudnia 2011

Co w nowej Pracy?

Wiec jestem!!! Moje nowe miejsce Pracy to firma NFT zlokalizowana w Crick w Samym srodku Wielkiej Brytani. Ale od początku: Po przyjezdzie do Crick miałem kilka dni kursu przygotowawczego, uczylismy sie zasad panujacych w firmie, próbowaliśmy jazdy i miałem mały test, który zdałem, był to test z jazdy i pisemny. Duża zasługe że zdałem przypisuje też kursom które odbyły sie w Warszawie, to one najbardziej przygotowały nas do testu pisemnego :P Trenerami jak i zarówno testerami w Anglii byli BRYAN i JOHN to Ci sympatyczni Anglicy poniżej.


No i zacząłem prace w Depocie (oddziale) Crick Z firmą NFT z którą wykonujemy prace dla sieci supermarketów Sainsbury. Początki jak wszędzie trudne, największym problemem było połapanie się w papierkach które trzeba wypełniać każdego dnia, teraz już nie stanowią problemu bo przywykłem do nich.
Jesli o papierkach mowa to chodzi o formularze czasu pracy i Trasy.Mamy tez przed każdym wyjazdem formularz od sprawdzenia stanu technicznego pojazdu, który wypełniamy i oddajemy na bramie przy wyjeździe.
Pojeździłem z tydzień  w tym oddziale firmy i ni z tąd ni z owąt zadecydowano że przeniosą nas (nas trzech czyli mnie i moich dwóch Rumuńskich kolegów) do oddziału Daventry po drugiej stronie autostrady, była to nadal firma NFT lecz jeżdżąca dla supermarketów ASDA. W pierwszy dzień zrobili nam znów trening i pokazali firmę po czym wzięli nas na zapoznanie z ciężarówkami ponieważ były inne niż w poprzednim miejscu, kazali nam się przejechać i oczywiście że przejechaliśmy się po czym okazało się że to był test o którym nic nie wiedzieliśmy i nie powinien mieć miejsca, a co lepsze żaden z nas nie przeszedł tego testu i pojawił się problem, ja oczywiście z moim nerwowym charakterem od razu się wściekłem i znając swoje prawa dochodziłem swoich racji, ale jak to wiadomo my Polaczki nie powinniśmy mieć swoich racji i zadecydowano ze odbędziemy kilku dniowy trening u boku innego kierowcy aby poduczyć się jazdy i zdać test od nowa.
Poinformowałem Firmę w Polsce przez która pracuje że nie mam zamiaru odbywać zadnych kursów ani testów ponownie, ale Pani Ania z tej własnie firmy przekonała mnie abym pojechał z tym innym kierowca a ona gdy przyjedzie za parę dni do Anglii to rozwiąże problem.
Wiec pojechałem z innym kierowca który mial mnie trenować co podkreślał w każdym miejscu gdzie pojechaliśmy, co się okazało na samym początku, ten kierowca miał prawo jazdy tyle samo czasu co ja i doświadczenie tylko w Anglii przy czym ja zjeździłem już całą Europe z wyjątkiem tylko kilku krajów.
Pierwsze co pokazało ze nadawał sie na trenera dla mnie to to że nie potrafił obsługiwać Tachografu w podwójnej obsadzie i nie znal zasad dla podwójnej obsady, wiec mu pokazałem, jeździł nie najgorzej, prócz tego ze na rondach w ogóle nie trzymał sie w liniach tylko jeździł po całym rondzie jakby było jego prywatne, robił tez parę innych błędów mniej istotnych, po trzech dniach z nim wysłano mnie z innym kierowca który podobnie jak ten pierwszy miał doświadczenie tylko po Anglii, a co do jazdy to była tragiczna, wpadał na ronda i skrzyżowania z ogromna prędkością i nic z tego sobie nie robił, gdyby miał chlodnie hakówke dawno by leżał na boku, łamał tez wszelkie zasady panujące w tej firmie, jak na przykład zapinanie pasów, w ogóle nie zapinał pasow tylko zaciągał je poza siebie i zapinał w uchwyt zeby mu nie wyskakiwało ostrzezenie na desce rozdzielczej i żeby mu sygnał nie przeszkadzał, ale to co robił to jego sprawa, podsumowując, moimi trenerami byli kierowcy z gorszym doświadczeniem niż ja.
Po przyjeździe Pani Ani postanowiłem ze zostanę i będę pracował dla nich pod warunkiem ze przeniosą mnie spowrotem do Crick i Pani Ania to załatwiła bez wielkich problemów choć trochę dyskutowaliśmy na ten temat.
Rumuni chyba niestety zostali w tamtym depocie choć nie jestem pewien. Asda miała lepsze ciężarówki choć bardziej zniszczone, a trasy były dużo gorsze niż w Sainsburym ciężarówki tam to byly volwa, jedno z nich jest na zdjeciu.


Tak wiec wróciłem do Crick i pracuje teraz na nocne zmiany. Zaczynam pomiędzy 19:30 a 23:30 i robię od 8 do 15 godzin dziennie lecz w większości przypadkow jest to około 10 godzin.
Praca jest w miarę łatwa, miejsca są przestronne i łatwe do znalezienia, wożę przeważnie żywność i jeżdżę nowymi mercedesami które są w podstawowej wersji i niskiej kabinie z jednym łóżkiem, są to strasznie nie wygodne auta jak to mercedesy ale są nowe i wiem ze się nie zepsują w trasie.
Dla tych którzy spotykaja się na czacie u Rafała wiadomość ze mieszkam w tym samym miejscu co nasz Paweł Trucker, a jego brat pracuje w tym samym miejscu co ja, podobno Paweł tez tu pracował ale teraz pracuje dla innej firmy. A budynek mojej firmy wygląda tak:


Żadna rewelacja, ale jest dosyć mila atmosfera jak na razie i myślę ze fajnie się będzie pracować.
Jeśli wspominam o firmach muszę sie poskarżyć od razu na ta polska firmę przez  która pracuje tutaj i teraz w 100% twierdze ze w Polsce niema w 100% uczciwej firmy, zawsze musza coś zataić albo skłamać, jeśli chodzi o ta firmę to pytałem sie ich czy ta stawka godzinowa to już czyste pieniądze i oczywiście zapewniali mnie ze tak a okazało się ze z tych pieniędzy muszę sobie jeszcze ZUS zapłacić czyli jakieś 800 zl, i podatek, a juz myślałem ze w Polsce się poprawiło i ze już firmy nie kłamią a jednak się pomyliłem. Z uwagi ze to nie duże klamstwo kontynuuje prace i żyje nadal z nimi w zgodzie. Druga rzecz która mnie nadal drażni to to jak firmy Polskie się zachowują, jestem dosyć dobrze traktowany przez ta moją Polska firmę tylko raz wyczułem cwaniactwo w mowie jednego z koordynatorów, najlepiej jak przytoczę sytuacje: Mówiłem mu że fajna ma prace i niezłą kasę zarabia i ze chętnie robiłbym to samo bo podoba mi się jego praca, on odparł ze jeszcze dużo musze przejść żeby sie na takie coś kwalifikować, pościłem to kolo ucha i nie skomentowałem tego, ale teraz mam okazje i szczerze powiem ze podoba mi się jego praca bo jest łatwa i porównując nasze zawody to nie wiem czy on dalby rade robić to co ja, a ja z pewnością mógłbym robić to co on. Druga rzecz która mnie irytuje to to ze polska firma z którą współpracuje, gdy dochodzi do konfrontacji z firma Angielska (NFT) robi się taka malutka ze aż sie śmiać chce. Gdy miałem spotkanie na temat przejścia z powrotem do Crick i niby nie zdanego testu zacząłem się kłócić o swoje racje a Pani Ania która była przy mnie zaczęła mnie uspokajać, po wyjściu ze spotkania powiedziała mi ze lepiej nic nie mówić bo oni są u siebie i ze nie powinienem sie z nimi kłócić bo oni biorą dużo pracownikow przez ich firmę i tak dalej i tak dalej, i to mnie własnie smieszy i oburza, jak by nie było to my Polacy zawsze musimy się poniżać i rezygnować ze swoich racji bo ktoś inny ma racje tylko dlatego ze jest Anglikiem czy Niemcem czy kimkolwiek innym, ja nie uznaje takiego czegoś i myślę ze każdy powinien mieć takie same prawa, wracając do naszej firmy, zamiast być wspólnikiem jest tylko firemką bez własnego zdania i póki pozwolimy się traktować jak śmiecie, będziemy tymi śmieciami. Oczywiscie to jest moj punkt widzenia i nie kazdy musi sie z tym zgadzac, ale mysle ze jest w tym duzo racji.
Oczywiście niech robią co chcą ale mnie nikt nie będzie zmuszał do pokorności dlatego ze jestem z Polski i jestem Polakiem, nasi dziadkowie walczyli o wolność i równość a dalej jej niema i chyba jeszcze długo nie będzie :)

poniedziałek, 7 listopada 2011

Prace czas zaczac!!!

Witam wszystkich po dluzszej nieobecnosci, nieobecnosc ta byla spowodowana wyjazdem do pracy.
Opowiem wam wszystko od poczatku. Zadzwonil do mnie Marek z fiirmy o ktorej pisalem w poprzednim poscie i powiedzial ze jest wolne miejsce na wyjazd w najblizszym teerminie. Wiec chcac zalapac sie do pracy, dlugo nie namyslalem sie i zgodzilem sie przyjecha do Warszawy nastepnego dnia, W Warszawie spedzilem kilka dni na kursach przygotowawczych, poznalem kilka osob z firmy, czyli Marka, Karola i Pania Anie.
Na kursach omawialimy zasady i przepisy jakie obowiázuja w Wielkiej Brytani i w firmie do której mialem jechac. Byly to glownie przepisy ruchu drogowego oraz przepisy dotyczace kierowcow zawodowych czyli tachograf i jego funkcje. Na kursie bylo nas czterech, ja i trzech Rumunow, z jednym z nich dzielilem tez pokoj hotelowy. Przygody zaczely sie kiedy wyruszylem z nimi w podroz do Anglii. Zamiast wsiasc w samolot i po 3 godzinach wyladowac w Anglii ja glupi zgodzilem sie jechac z Rumunami samochodem . Bylo nas czterech na dwa samochody, dwoch Rumunow w Audi A4 z 2000 r i nas dwoch w Daci Logan.


 Wiem ze juz sie smiejecie i macie racje. Dacia jak Dacia moze szla by z 140/h ale kierowca ktory nia jechal stwierdzil ze nie chce zarznac silnika i maxymalnie jechal 110/h. Byla to zawrotna predkosc.
Dojezdzajac do granicy z Niemcami kierowcy postanowili zatankowac Polskie tansze paliwo, to jest zrozumiale, lecz co mnie zaskoczylo to to ze jeden z Rumunow mial ksiazeczke ponoc z Tanimi stacjami benzynowymi i zamias zatankowac przy autostradzie zjechalismy z niej i chyba z 10km od autostrady znalezlismy stacje benzynowa na ktorej okazalo sie ze jest drozsze paliwo niz na tej przy autostradzie, wtedy pierwszy raz sie wkurzylem. Mowilem im ze niema znaczenia gdzie zatankuja bo cena niema duzej roznicy, ale sie uparli i zrobili extra km  i kupili drozsze Paliwo.
Jadac przez niemcy 110 km na godzine Panowie Rumuni a wlasciwie Zabek ( to ten ktory ma tylko jednego zeba z przodu) wymyslil ze musimy znalesc Lidla bo on chce kupic czekolady dla swojej doroslej corki mieszkajacej w Anglii. Dlaczego w Lidlu? Bo jakis jego kolega  mu powiedzial ze w Lidlu sa najtansze czekolady. Krew mnie chciala zalac jak to uslyszalem, niedosc ze mogl kupic czekolade taniej w Polsce to jeszcze mielismy zjezdzac przez taka glupote z autostrady po ktorej i tak wolno jechalismy, a do tego kupic czekoladki dla doroslej kobiety? To juz byl szczyt. Naszczescie facet z ktorym jechalem zgodzil sie na nich nie czekac i my pojechalismy a oni szukali Lidla.  


 Chyba nawet go nie znalezli jak sie potem okazalo. Nastepna akcja znow byla z Paliwem, w Belgi znow szukali stacji w centrum Brugge bo niby przy autostradzie byla za droga, tym razem znalezli paliwo tanscze o pare centow ale szukali otwartej stacji chyba z 2 godziny, czyli zaoszczedzili kupe kasy a do tego zmarnowali czas. Po akcji w Belgi juz jakos dojechalismy do promu w Calais i oni oczywiscie zarezerwowali prom duzo, duzo pozniej, mowili ze musza miec rezerwe aby sie nie spoznic, oczywiscie mnie nie sluchali jak mowilem ile godzin wystarczy. Na parkingu w Calais spedzilismy 2 godziny i pozwolili nam wjechac na wczesniejszy prom po tym jak poprosilem goscia od biletow zeby nas wposcil, bo koledzy  nie umia sie odezwac. Bedac juz w Anglii i dojezdzajac do hotelu w Northampton Ciko jeden z nich, domniemany zawodowy kierowca ustawil sie na lewym pasie do manewru zawracania, mowie mu ze musimy jechac z prawego jesli chcemy zawrocic, a on mi odpowiada: nie boj sie zobaczysz ze dobrze jade, jak wjechal na rondo z lewego pasa modlilem sie zeby nas nie zabil, gdy Ciko zacza zawracac, koles ktory jechal prawym pasem na wprost przez rondo ledwo wychamowal z piskami i strabil nas, mowie do Ciko ze przeciez Ci mowilem ze z prawego musimy jechac, a on na to ze koles musial nie widziec kierunkowskazu bo on dobrze jechal. Dla tych ktorzy dziwia sie co ja pisze wyjasniem ze w Anglii jest ruch lewo stronny i na rondo wjezdza sie zgodnie z ruchem wskazowki zegara.
Dojechalimy do Hotelu i powiedzialem sobie ze juz nigdy nie pojade z takim osobnikiem nawet jesli uwaza sie za kierowce zawodowego.

Po przyjezdzie do Northampton zaczelismy trzy dniowy kurs przygotowawczy do pracy, bylo to mniej wiecej to samo co w Warszawie tylko prowadzone przez Anglikow. W ostatni dzien tych kursów mielismy taki maly test, ze znajomosci przepisów i jazdy. Ja i 2 Rumunow zdalismy a  Zabek nie zdal i chyba odesla go do Rumuni, on chyba nawet nie byl kierowca bo zawalil jazde i cofanie.
Na nastepny dzien po testach pojechalem w trase z kierowca juz pracujacym tam, pokazal mi co i jak. Jedyna rzecz ktora mnie martwi to papieriki ktore trzeba wypelniac, jest ich masa ale jakos dam rade.

Od dwoch dni juz pracuje i robota nie jest zla, poczatki zawsze sa ciezkie ale jak sie przyzwyczaje to bedzie ok. Wczoraj i Dzis mam wolne, bo moj tydzien pracy sie juz skonczyl a w srode zaczynam od nowa.

czwartek, 20 października 2011

I co dalej?




I co dalej? Sam sobie zadaje to pytanie. Jak już większość z was wie podróż do Kanady i praca tam na pewno na długo się odciągną. Niestety nie dostałem vizy i zanim Yanke zrobi nowe LMO ja będę musiał coś robić. Na SKYPE gadałem z chłopakami którzy już tam są i nawet sobie chwalą ale to tylko początki więc może to sie zmienić gadałem też z kumplami których tak jak i mnie odrzucono z powodu paru papierków,  musimy uzupełnić braki w dokumentach i próbować jeszcze raz, a tym czasem pasowało by chwycić się jakiegoś zajęcia
Obdzwoniłem kilka firm rekrutacyjnych w PL i dałem moje CV kuzynowi żony, który jest w Anglii i z ofert  firm rekrutacyjnych dowiedziałem się tego  że do Austrii i Niemiec niema za bardzo po co jechać, proponuja około 1500 euro i albo spanie w aucie albo na własny koszt w mieszkaniu i jeszcze jedzenie, wiec może z 700-800 euro by zostało, a co to za kasa?.
Jedyną moją opcją wyjazdu jest opcja Wielka Brytania gdzie jeszcze można zarobić dużą kasę. Mam dwie oferty: jedna to 8.25 funta na godz a druga to 9000tysiaków PLN na miesiąc. Ta pierwsza nie jest rewelacyjna bo tylko około 50 godzin Tygodniowo ale za to ta druga jest całkiem interesująca. Płacą w polskich złotych bo zatrudniony byłbym w PL a pracowałbym tam w Anglii, właśnie jadę na testy do Warszawy 26 października a potem może do UK.
Jest też trzecia opcja: kuzyn żony może mi tam coś znaleźć bezpośrednio u pracodawcy co owocowało by kontraktem na Brytyjskich warunkach i co za tym idzie z dużo lepsza płacą. Możliwe opcje to Londyn  znowu Londyn i Warrington pomiędzy Manchesterem a Liverpoolem.
To tyle na dzisiaj i wraz z rozwojem sytuacji będę pisał posty. Mam nadzieje że nikogo nie zanudzam i że miło się czyta te posty.
Cześć

piątek, 7 października 2011

No i mamy problem!!!!




W ostatnich paru dniach dowiedziałem sie ze moja aplikacja o Vize Kanadyjska została odrzucona z powodu złej dokumentacji mojego doświadczenia.
Mam teraz problem, Konsul w Londynie odrzucił moją prośbę o Vize ponieważ zabrakło dokładnego opisu mojego doświadczenia zawodowego. Stwierdzili że niema w moich referencjach jednoznacznie wskazane że mam pełne 3 lata doświadczenia w prowadzeniu pojazdów Ciężarowych.
Aplikacja odrzucona wiec nie mogę dosłać im brakujących dokumentów tylko muszę złożyć nową aplikacje o Vize a tego z kolei nie mogę zrobić bez nowego LMO, stare LMO wygasło we wrześniu.
Moja droga do Kanady wydłużyła się o kolejne tygodnie bądź miesiace.
Strasznie trudno mi sie z tym pogodzić i mam straszne nerwy, przecież gdyby ktoś mi powiedział że potrzebuje więcej dokumentów wysłałbym je i wszystko było by ok.
Teraz muszę zaczekać na nowe LMO złożyć wniosek o Vize od nowa i czekać znów na decyzje. Irytuje mnie to i chyba w międzyczasie chwycę sie jakiejś roboty na zachodzie lub w Polsce.Nie wiem jeszcze gdzie ale poszukam.
Niech wszyscy trzymają kciuki za mnie, a może się uda.

PS:
          W sobotę brałem ślub jakby ktoś nie wiedział. :) :)

piątek, 16 września 2011

Turcja-co o niej wiem?

Kilka lat temu miałem przyjemność zrobić kilka tras do Turcji.
Jesienią 2009 roku przyjechałem z Irlandii do Polski i siedząc już któryś tydzień z kolei zdecydowałem że pojeżdżę w Polskiej firmie.
Szukając gdzieś blisko firmy znalazłem firmę Romeks z Szaflar, poszedłem i wzięli mnie od ręki.
W zimie oni zaczynają brać ładunki z Turcji wiec się załapałem.
Jeździliśmy w podwójnych obsadach aby szybciej jechać z towarem, najpierw na granicy musiałem latać na terminal dla osobówek po wizę turystyczną a po kilku razach wyrobili mi pracowniczą.
Wjeżdżając do Turcji przez Granice w Kapitan Andrejevo i Edirne pierwsze co widzimy to Meczet, od razu wiadomo gdzie jesteśmy, te meczety są bardzo ładne jakby nie było.
Oto kilka z nich:

Na Granicy:


W Istambule:


Gdzieś po Azjatyckiej stronie:



Przejeżdżając granice Turecką pierwszym wartym uwagi miastem jest Istambuł, piękne miasto leżące po Europejskiej stronie Turcji, Patrząc okiem kierowcy ciężarówki Europejska cześć Turcji jest ładniejsza, bogatsza i bardziej cywilizowana, praw religijnych nie przestrzega się po tej stronie tak rygorystycznie jak po stronie Azjatyckiej, kobiety w Istambule chodzą w spodniach i rozpuszczonych włosach, a nawet można z nimi pogadać ponieważ są bardziej wyedukowane, mogą chodzić do szkoły.
Niestety nie mam zdjęć z samej granicy Tureckiej bo by mnie zamknęli jakby mnie zobaczyli z aparatem na granicy.
Przejeżdzajac przez ogromne miasto jakim jest Istambuł zauważamy że kierowcy kompletnie nie znają przepisów, Trąbią i mrugają swiatłami bez przerwy, co u nich jest normalne ale na europejskiego kierowce działa to negatywnie, deneruje to i dezorientuje, w końcu sam nie wiesz czy dobrze jedziesz, w Istambule jest most łączący Europe z Azją.

Most przechodzi nad cieśniną Bosfor która łączy morze Czarne z morzem Marmara. Gdy dojeżdża się do tego mostu robi się piekło, wszystkie samochody pchają się na chama i nawet nie widać ile jest pasów ruchu widać to na fotce pod spodem.
Im bliżej się jest mostu tym jest ciaśniej.

Będąc po Azjatyckiej stronie pierwszy raz, zatrzymałem się na parkingu, chcąc skorzystać z toalety poszedłem do budynku na parkingu, po wejściu tam zorientowałem sie ze to nie kibel lecz pomieszczenie do modłów jakie odprawiają tam kierowcy Tureccy, podłoga była pokryta dywanikami. Na szczęście nikogo tam nie było, wiec nie narobiłem zamieszania.Kibel był w innym miejscu i jak to w Turcji, w ubikacjach niema muszli klozetowej tylko dziura w podłodze i robi się to na Małysza:)
Podobno niebezpiecznie jest stać na tureckich parkingach wiec długo nie stałem.
Koledze ukradli Laptopa nieopodal Adany.
Jadąc w głąb Turcji widzi się inny świat, ciągle jest tam dużo biedy i dyskryminacji płciowej, kobiety nie moga rozmawiać z obcymi a nawet niewolno im się spojrzeć na obcego.
Ja ładowałem czasem pomarańcze, mandarynki lub papryczki, ludzie żyją tak jakby w kołchozach, są wybudowane baraki, ludzie podczas zbiorów śpią w tych barakach i żyją tam pewnie przez kilka miesiecy w roku jeśli nie na stale.
Jedzenie Turcy mają dobre lecz wiele rzeczy jest ostrych.

To ja pod drzewem pomarańczy w grudniu:


Ja nie miałem żadnego problemu z Turkami, nawet jak wyprzedzałem na podwójnej ciągłej i złapała mnie policja, to sprawdzili paszport i jak zobaczyli że Polak to mnie puścili dalej nie karając mnie mandatem.
Kraj jest piekny a miejscowości turystyczne luksusowe lecz cóż z tego jak tylko nie liczne miejsca cieszą się bogactwem, wyjeżdzajac poza turystyczne dzielnice lub tez miejscowosci widzimy biede i zacofanie.

To ja z Kolega w jednej z lepszych dzielnic miasta na południu Turcji:


Będąc w Antalyi, turystycznym miescie, skorzystałem tez z sposobności odwiedzenia Tureckiego Baru przeznaczonego dla turystów, poniżej fotka właśnie z Pubu Joly Joker gdzie kupiłem sobie koszulke na pamiatke:) :


Cóż jeszcze moge powiedzieć?Jest to bardzo duży kraj z słabo rozwiniętą infrastrukturą.Ciekawostką jest to że dodają granitu do asfaltu co wzmacnia drogi i nie są poddatne na wysokie temperatury ktore tam panuja lecz ich minusem jest to że jeśli spadnie tam deszcz to te drogi są bardzo śliskie i można sie na nich przejechać jak na lodzie. Jeśli mowa o temperaturach to pohwale sie ze w grudniu kąpalem sie tam w morzu i opalałem sie czekajac na zaladunek.



Chłodnia hakówka bo do Bułgari ciągnęliśmy świnki na hakach :)



Na koniec jeszcze dodam parę fotek z widokami z drogi.
Co ciekawe w Turcji miałem okazje jechać najdłuższym odcinkiem drogi w dół i w górę ponad 40 km, wiec trzeba umieć jechać aby nie spalić chamulcy jadąc w dół lub nie zagotować silnika jadąc w górę.

Europejska strona:

A to Azja:



sobota, 13 sierpnia 2011

KANADA - marzenie moje i wielu innych




Moja przygoda z Kanada rozpoczęła się tak:
Będąc znużony pracą w Irlandzkiej firmie, z powodu złego traktowania mnie przez szefa i coraz niższych zarobków postanowiłem poszukać czegoś innego. Nie myślałem wtedy jeszcze o Kanadzie, szukałem innych firm w Irlandii i na kontynencie Europejskim. W Irlandii wszedzie się psuło, oferty były niskie, i nie atrakcyjne. Na kontynencie znów było dużo ofert, lecz myśląc o tych wszystkich przepisach, czasie pracy i tym podobne zaczęło mnie to irytować, a poza tym widziałem już cała Europe, a ja lubię zwiedzać nowe miejsca.
Myślałem, myślałem i zastanawiałem sie gdzie uderzyć i tak przeglądając strony internetowe i słysząc pozytywne opinie Irlandczyków o Kanadzie postanowiłem szukać szczęścia tam za oceanem.
Znalazłem stronę w internecie pod adresem: http://www.bestjobsca.com , na tej stronie jest masa ogłoszeń dla kierowców i nie tylko. Szperałem po tej stronie i wysyłałem CV, w odpowiedzi na interesujące ogłoszenia. Przypomnę że nadal pracowałem w Irlandzkiej firmie.
Pewnego dnia dostałem odpowiedz od pewnej firmy z Shellbrook w Saskatchewan. Manager tej firmy zaproponował mi prace i pomoc w załatwieniu wszelkich formalności, ucieszyłem się, lecz niestety nic z tego nie wyszło ponieważ za te wszelkie papiery, zezwolenia i tym podobne musiałbym płacić ja, na bieżąco, a to nie mały koszt. Więc zrezygnowałem ponieważ bałem sie utopić kilka tysięcy dolarów nie mając pewności czy dostane się do Kanady i czy ta firma nie oszukuje. To było końcem przygody z Shellbrook, choć myślę że jeśli nie byli to oszuści to mogła by to być całkiem niezła firma, nazwy nie będe wymieniał z oczywistych względów.Może jeszcze kiedyś jak będę w Kanadzie, a będę potrzebował zatrudnienia to  tam się zgłoszę.
Tak więc złapałem bakcyla na Kanadę i wiedziałem już że są takie firmy które chcą nas obcokrajowców u siebie, pogrzebałem troche po stronach ambasady Kanadyjskiej i wiedziałem na jakiej zasadzie działa Emigracja do tego kraju. Na tym sie skończyło i zapomniałem na pare miesięcy o sprawie skupiając się na pracy, ponieważ przyszła zima i miałem szanse udowodnić mojemu szefowi że jestem wart więcej niż Irlandzcy kierowcy. Zima zwykle w Irlandii jest bez śniegu, ale w tym owym roku (2010) spadło dużo śniegu i mogłem się wykazać, i wykazałem, podjeżdżałem pod górki gdzie inni kierowcy nie mogli się wdrapać i robiłem ładunki których nikt nie chciał robić przez tą zimę. Ale cóż z tego, nadal byłem najmłodszym kierowcą i tylko przy spożyłem sobie kłopotu ponieważ szef myślał tylko o oszczędnościach i miał gdzieś moje starania, a z drugiej strony starzy doświadczeni kierowcy Irlandzcy wściekali się że ja pier... Polak potrafię zrobić dużo lepiej robotę od nich i nagadywali szefowi że buksuje i niszczę opony i takie inne bzdury, byle tylko mi zaszkodzić, a szef jak szef nie uwierzy młodemu a w dodatku Polakowi, woli wierzyć staremu Irlandczykowi. Do tej pory nie wiem dlaczego, chyba przez rasizm, bo ja dbałem o ciężarówkę, zawsze sprzątałem ją i miałem w środku jak w domu, a Irlandczycy mieli po prostu syf w kabinie.
Po tej owej zimie znów wróciłem do szukania roboty bo nie wytrzymywałem nerwowo z tymi leniami z biura, pracy było coraz więcej a kasy coraz mniej. Szukałem roboty w Kanadzie i Irlandi, przeszukując Irlandzką stronę z ogłoszeniami zauważyłem ogłoszenie pracy w Kanadzie na trucki, to ogłoszenie nadal chyba tam jest, dam linka:
http://kiosk.fas.ie/Default.aspx?q=pS5j1dGu3mad3Y3l2RlysxBA+2uIvuOInPIkckWkIQ+9ACA9qQrS5bCdBIkrry7uhz5uJawPkDoueRfDQIJ11MgW8ULNMYdFF2dIW0wfuA2kErDCqKo7kwB81ptY3POEmZ81YPMMcNSVcVgQeWi5cdjuyWEBQScuw0CYXA1m1A/qg64F6TggCRVwyefjzB8zIXCpCav8vj/F+w3rBEZWlEjVCqLIuiXUWNneFNrWwON/x/xKFcyQxsrWFPQBCxmVEQNdsX8arStbnA3q4+m1S81aeap7TxI5ThO/T1bkTAHdiNNiR9mSLTRISmAy+HE8pg+qqaWNiGpNKVqk0eCzASiEWvmGGrBmWTOeI8Dbto5O67gj7kKi3zRjuatqLyFb+Nu4P1CmsnXHU2waQnNKRU7T+m6UwKTgVpnLtWtfyLjLYhhXknv0Ew==
Trochę długi ten link ale bezpośredni do ogłoszenia.
Wysłałem CV i dostałem odpowiedz, trwało to kilka tygodni ale zadzwonił do mnie Noel Fleming - fajny starszy gościu i zapytał czy nie przyjechałbym na test z jazdy do Dundalk, a jeśli przeszedłbym test to miałbym rozmowe z Kanadyjskim reprezentantem firmy i później jeszcze jedną rozmowę przez skype z pracodawcą. Zgodziłem sie gdyż zrezygnowałem już z mojej ,,cudownej'' pracy i miałem zamiar zacząć pracować w Niemczech.
Więc w lipcu 2011 roku pojechałem na testy i przeszedłem je pomyślnie, potem była prezentacja firmy i życia w Saskatoon w Kanadzie a potem rozmowy kwalifikacyjne, trzeba było przejść pozytywnie pierwszą aby móc przystąpić do drugiej, ja przeszedłem obie pozytywnie. Ze 105 chętnych testowano nas 36 a z tych 36 wybrano 18 i ja znalazłem się w tej osiemnastce. Teraz zaczeło sie kompletowanie papierków aby dostać pozwolenie na prace, ewentualnie vize jeśli ktoś nie może wyjechac przed 15 września, ja właśnie niemoge bo żenie sie pierwszego października, wiec polece po weselu :). Potrzebna też będzie biznesowa viza B1 do USA gdzyż pracując dla tej firmy będę przekraczał granicę ze Stanami Zjednoczonymi. Mały opis mojej pracy wygląda tak: Będę jeżdził w podwójnej obsadzie, czyli ciężarówka prawie nie bedzie sie zatrzymywac, będę jechał przez około 6 godzin a drugi kierowca będzie spała potem on 6 godzin pojedzie a ja będę spał i tak na zmiane przez 12-14 dni po czym wolne 3-4 dni i znów od nowa,w takim tempie możemy zrobić około 20tyś km na miesiąc a płacić nam będą za km :) Oni liczą to w milach ale ja juz to przeliczyłem na kilometry :) Teraz powiem wam co potrzebowałem aby zaoferowali mi kontrakt, więc tak: musiałem załatwić zaświadczenie o niekaralności z Polski i Irlandi, w Irlandi to się nazywa Garda clerance certificat, później badania kierowcy podobne jak w PL a nawet chyba takie same, tyle że u jednego doktora, następnie test na narkotyki, tych narkotyków było chyba z sześć wiec jak ktoś coś brał to nawet nie wybierajcie się do takiej pracy :), a potem potrzebowałem jeszcze referencje od byłego pracodawcy, które podtwierdzały minimum 3 lata doświadczenia (sprawdzali je czy są prawdziwe) i paszport biometryczny czyli ten nowy z chipem w okładce. Po dostarczeniu tych dokumentów oni przysyłają kontrakt i każą wypełnić papiery które są niezbędne do uzyskania zezwolenia na prace, lub jak w moim przypadku, starania się o vizę pracowniczą, jak chyba wszystkim wiadomo jeśli jechalibyśmy na wycieczkę i posiadalibyśmy paszport biometryczny nie potrzebujemy żadnej vizy. Ja jestem na etapie po oddaniu wszelkich dokumętów i w tej chwili czekam na kontrakt do podpisania i LMO czyli Opinie Rynku Zatrudnienia w prowincji Saskatchewan która pomoże mi dostać vize pracowniczą, wszelkie wnioski o Vize już wypełniłem czekają tylko na wysłanie do ambasady Kanadyjskiej. Dokumenty do wypełnienia można znaleść na tej stronie:
http://www.canadainternational.gc.ca/united_kingdom-royaume_uni/visas/forms_work-formulaires_travail.aspx
Po otrzymaniu vizy Kanadyjskiej musze iść do konsula USA i złożyć podanie o vize B1 tak zwaną biznesową, w Irlandi czeka sie na nią 3-4 dni od złożenia wniosku i z moimi papierami powinienem dostać ją bez kłopotu. Więc musze przylecieć z Polski do Irlandii tydzień przed odlotem do Kanady, iść do wczesniej o 2 tygodnie umówionego konsulatu, złożyć podanie, poczekać 3-4 dni odebrać VIZE B1 i lecieć do Kanady.
Zapomniałem wyjaśnić że firma która mnie zatrudnia pokrywa koszty lotu, tam i z powrotem jeśli chcielibyśmy wrócić z jakiegoś powodu, 3 tygodnie zakwaterowania w Kanadzie, nowe prawo jazdy w kanadzie, koszt wszelkich formalnosci związanych z wyjazdem, za wyjatkami którymi są: wyrób paszportu opłaty vizove (każda viza około 105 euro) i lot do Irlandii, ale to tylko dlatego że ja powinienem być w Irlandi od samego początku, wszyscy lecą z Irlandii więc lot jest z Irlandii.
Jak dostanę vize i wszystko się uda to napiszę następnego posta aby wyjaśnić do końca co i jak.
Pod spodem dodałem kilka fotek ciężarówek z firmy która oferuje mi prace.





poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Witam znów!!!

Dzisiaj mam dla miłośników Truck-ów parę fajnych fotek. Nie będe się dużo rozpisywał tylko podziwiajcie:)





















niedziela, 31 lipca 2011

Irlandia


Witam ponownie.Dzisiaj opisze moją przygodę z Irlandią.
Zacząłem prace jako kierowca trucka w Irlandii w kwietniu 2008 roku, poszedłem do pierwszej lepszej firmy o nazwie XXXX Trucking, dali mi się przejechać ciężarówką że taki niby mały test z jazdy i wzięli mnie do pracy na następny dzień.
Byłem zachwycony, piękne ciężarówki z malunkami na bokach i miły szef, coś wspaniałego, jako kierowca mało doświadczony myślałem że chwyciłem Boga za nogi, teraz już wiem że to nie było to.
Zacząłem jeździć lokalnie z cysterną, przewoziłem produkty spożywcze. Zaczęli uczyć mnie jazdy po farmach i zbierania mleka ( dla tych którzy nie wiedzą, w Irlandii zbiera się mleko Ciężarówkami),
nie lubiłem tego i nie lubię do dziś, wąskie wjazdy błotne drogi i tak dalej, miałem z tym początkowo nie lada kłopoty, ale musiałem zacisnąć zęby chcąc pracować jako kierowca i nabrać doświadczenia. Na co dzień robiłem trasę z whey-em czyli serwatką i było fajnie, z początku urwałem parę lusterek i stopnie, ponieważ drogi są w Irlandii bardzo wąskie, dziurawe no i kierowcy jeżdżą środkiem drogi ale z czasem nabrałem wprawy i jeździło mi się coraz lepiej.
Szef obiecał 100 euro na dzień ponieważ nie miałem 25 lat i ubezpieczenie było wyższe, zgodziłem sie, powiedział że jak skończę 25 lat to mi podniesie (BLA BLA BLA), już po pierwszym roku zaczął, kombinować i zmniejszał pensje polakom tłumacząc że kontrakt jest niższy na przewóz lub że firma cienko przędzie. Zaczęło sie dokładnie to co Polacy mają w PL na co dzień. Jeszcze inna rzecz to to że wcale nie szanowali własności prywatnej, oddając ciężarówkę do warsztatu mogłem być pewny że wszystko będzie przegrzebane i będzie syf w aucie, a gdy złożyło się skargę do managera on nic sobie z tego nie robił. Muszę dodać że niektórzy Irlandzcy kierowcy mieli tak brudne auta że jak się wsiadało po nich do ciężarówki to całe ubranie miało się brudne łącznie z rękoma, kierownica się kleiła i śmierdziało, nie było mowy o tym aby położyć się na łóżko bo łóżko pełniło rolę śmietnika. Mój kolega raz dostał na zamianę ciężarówke po takim kierowcy to wymiotował całą drogę, poprostu ohyda.
Jeździłem w tej firmie od wiosny do jesieni w 2008 i 2009, w 2010 zostałem na cały rok aż do teraz i wszystko wyszło na jaw. Wcale nie płacili za mnie podatków, każdego roku mój kontrakt był przerywany i teraz nie mam prawa do odprawy, piątego stycznia skończyłem 25 lat i zamiast podwyżki obcięli mi pensje znów głupio się tłumacząc. Kasy szef ma jak lodu, ma kilka domów, 4 farmy z trzodą chlewną, kilka aut, tę firmę transportową i ciągle narzeka, faktem jest że nabrałem u niego dużo doświadczenia w prowadzeniu ciężarówek ale też dużo nerwów zjadłem. Jeździłem od 14stu do 18stu godzin dziennie raz musiałem zrobić ładunki aby mieć wolną niedziele i jeździłem 21 godzin a szefostwo się śmiało że znaleźli białego murzyna, nie obrażając murzynów. Irlandczyk za Tą samą robotę lub lżejszą dostawał 30-40 euro więcej na dzień. Nie wytrzymałem dłużej i odszedłem 20 maja 2011 roku. Praca była ciężka lecz wytrzymałbym jakoś ale z rasizmem się nie zgadzam.W następnych postach opiszę prace którą wykonywałem w zimie.
Na zdjęciach jestem z narzeczoną, bratem i firmowymi ciężarówkami.



czwartek, 28 lipca 2011

Początki mojej kariery :)


Początkiem mojej przygody z Tirami jest Jurek.Bardzo doświadczony kierowca.Jak już wspominałem poznałem go przypadkiem a potem okazał się znajomym z przed lat mojego ojca (razem pracowali).
Jurek zabrał mnie do Anglii, a potem zabierał mnie do każdego państwa gdzie tylko jechał.
Jazda z nim to sama uciecha, można umrzeć ze śmiechu, jest to facet z tak wielkim poczuciem humoru.
Najważniejsze jednak jest to że dzięki niemu nabrałem doświadczenia.
Na początku nie jeździłem tylko obserwowałem, jak zmienia biegi, z jaką prędkością jeździ, przy jakich obrotach zmienia biegi, jak zachowuje się na drodze, gdzie parkujemy, jak parkujemy, gdzie tankujemy, jak zmieniamy koło w naczepie, jak się podpinamy, odpinamy, jak dostosowujemy prędkość do warunków jazdy, jak hamujemy na suchej, mokrej, oblodzonej nawierzchni, jak korzystamy z mapy, jak odnajdujemy miejsca i tym podobne.Spędziłem z nim mnóstwo czasu obserwując go i powiem szczerze że każdy początkujący powinien przejść takie coś, można powiedzieć że teorie jazdy miałem zaliczoną więc wiedziałem wszystko, pozostało mi tylko zasiąść za sterami i nauczyć się jeździć. I tak też się stało, zacząłem od jazdy po placach firmowych i cofania pod rampę a później cofanie w jakieś trudniejsze miejsca, na przykład za róg budynku z ograniczoną widocznością i takie tam. Był to następny bardzo ważny etap dla mnie.Po tym wszystkim przyszedł czas na jazdę po drodze, wciąż nie miałem prawa jazdy ale gdzie nie gdzie Jurek dawał mi jechać i tak nauczyłem się prowadzić samochód ciężarowy, oczywiście ucze się nadal bo kierowca uczy sie jeździć przez całe życie, ale umiałem już co nieco.Potem przyszedł czas na prawo jazdy, skończyłem szkołę i zgłosiłem się do wojska. Tam zrobiłem prawo jazdy Kategorii C a po wyjściu kategorię E.
Pojeździłem w podwójnej obsadzie z Jurkiem który jest na zdjęciu powyżej, kilka miesięcy a potem postanowiłem spróbować własnych sił i zatrudniłem się w innej firmie.Zrobiłem kilka tras samodzielnie i trafiła się okazja wyjazdu do Irlandii, ale o tym w następnym poście.