niedziela, 31 lipca 2011

Irlandia


Witam ponownie.Dzisiaj opisze moją przygodę z Irlandią.
Zacząłem prace jako kierowca trucka w Irlandii w kwietniu 2008 roku, poszedłem do pierwszej lepszej firmy o nazwie XXXX Trucking, dali mi się przejechać ciężarówką że taki niby mały test z jazdy i wzięli mnie do pracy na następny dzień.
Byłem zachwycony, piękne ciężarówki z malunkami na bokach i miły szef, coś wspaniałego, jako kierowca mało doświadczony myślałem że chwyciłem Boga za nogi, teraz już wiem że to nie było to.
Zacząłem jeździć lokalnie z cysterną, przewoziłem produkty spożywcze. Zaczęli uczyć mnie jazdy po farmach i zbierania mleka ( dla tych którzy nie wiedzą, w Irlandii zbiera się mleko Ciężarówkami),
nie lubiłem tego i nie lubię do dziś, wąskie wjazdy błotne drogi i tak dalej, miałem z tym początkowo nie lada kłopoty, ale musiałem zacisnąć zęby chcąc pracować jako kierowca i nabrać doświadczenia. Na co dzień robiłem trasę z whey-em czyli serwatką i było fajnie, z początku urwałem parę lusterek i stopnie, ponieważ drogi są w Irlandii bardzo wąskie, dziurawe no i kierowcy jeżdżą środkiem drogi ale z czasem nabrałem wprawy i jeździło mi się coraz lepiej.
Szef obiecał 100 euro na dzień ponieważ nie miałem 25 lat i ubezpieczenie było wyższe, zgodziłem sie, powiedział że jak skończę 25 lat to mi podniesie (BLA BLA BLA), już po pierwszym roku zaczął, kombinować i zmniejszał pensje polakom tłumacząc że kontrakt jest niższy na przewóz lub że firma cienko przędzie. Zaczęło sie dokładnie to co Polacy mają w PL na co dzień. Jeszcze inna rzecz to to że wcale nie szanowali własności prywatnej, oddając ciężarówkę do warsztatu mogłem być pewny że wszystko będzie przegrzebane i będzie syf w aucie, a gdy złożyło się skargę do managera on nic sobie z tego nie robił. Muszę dodać że niektórzy Irlandzcy kierowcy mieli tak brudne auta że jak się wsiadało po nich do ciężarówki to całe ubranie miało się brudne łącznie z rękoma, kierownica się kleiła i śmierdziało, nie było mowy o tym aby położyć się na łóżko bo łóżko pełniło rolę śmietnika. Mój kolega raz dostał na zamianę ciężarówke po takim kierowcy to wymiotował całą drogę, poprostu ohyda.
Jeździłem w tej firmie od wiosny do jesieni w 2008 i 2009, w 2010 zostałem na cały rok aż do teraz i wszystko wyszło na jaw. Wcale nie płacili za mnie podatków, każdego roku mój kontrakt był przerywany i teraz nie mam prawa do odprawy, piątego stycznia skończyłem 25 lat i zamiast podwyżki obcięli mi pensje znów głupio się tłumacząc. Kasy szef ma jak lodu, ma kilka domów, 4 farmy z trzodą chlewną, kilka aut, tę firmę transportową i ciągle narzeka, faktem jest że nabrałem u niego dużo doświadczenia w prowadzeniu ciężarówek ale też dużo nerwów zjadłem. Jeździłem od 14stu do 18stu godzin dziennie raz musiałem zrobić ładunki aby mieć wolną niedziele i jeździłem 21 godzin a szefostwo się śmiało że znaleźli białego murzyna, nie obrażając murzynów. Irlandczyk za Tą samą robotę lub lżejszą dostawał 30-40 euro więcej na dzień. Nie wytrzymałem dłużej i odszedłem 20 maja 2011 roku. Praca była ciężka lecz wytrzymałbym jakoś ale z rasizmem się nie zgadzam.W następnych postach opiszę prace którą wykonywałem w zimie.
Na zdjęciach jestem z narzeczoną, bratem i firmowymi ciężarówkami.



czwartek, 28 lipca 2011

Początki mojej kariery :)


Początkiem mojej przygody z Tirami jest Jurek.Bardzo doświadczony kierowca.Jak już wspominałem poznałem go przypadkiem a potem okazał się znajomym z przed lat mojego ojca (razem pracowali).
Jurek zabrał mnie do Anglii, a potem zabierał mnie do każdego państwa gdzie tylko jechał.
Jazda z nim to sama uciecha, można umrzeć ze śmiechu, jest to facet z tak wielkim poczuciem humoru.
Najważniejsze jednak jest to że dzięki niemu nabrałem doświadczenia.
Na początku nie jeździłem tylko obserwowałem, jak zmienia biegi, z jaką prędkością jeździ, przy jakich obrotach zmienia biegi, jak zachowuje się na drodze, gdzie parkujemy, jak parkujemy, gdzie tankujemy, jak zmieniamy koło w naczepie, jak się podpinamy, odpinamy, jak dostosowujemy prędkość do warunków jazdy, jak hamujemy na suchej, mokrej, oblodzonej nawierzchni, jak korzystamy z mapy, jak odnajdujemy miejsca i tym podobne.Spędziłem z nim mnóstwo czasu obserwując go i powiem szczerze że każdy początkujący powinien przejść takie coś, można powiedzieć że teorie jazdy miałem zaliczoną więc wiedziałem wszystko, pozostało mi tylko zasiąść za sterami i nauczyć się jeździć. I tak też się stało, zacząłem od jazdy po placach firmowych i cofania pod rampę a później cofanie w jakieś trudniejsze miejsca, na przykład za róg budynku z ograniczoną widocznością i takie tam. Był to następny bardzo ważny etap dla mnie.Po tym wszystkim przyszedł czas na jazdę po drodze, wciąż nie miałem prawa jazdy ale gdzie nie gdzie Jurek dawał mi jechać i tak nauczyłem się prowadzić samochód ciężarowy, oczywiście ucze się nadal bo kierowca uczy sie jeździć przez całe życie, ale umiałem już co nieco.Potem przyszedł czas na prawo jazdy, skończyłem szkołę i zgłosiłem się do wojska. Tam zrobiłem prawo jazdy Kategorii C a po wyjściu kategorię E.
Pojeździłem w podwójnej obsadzie z Jurkiem który jest na zdjęciu powyżej, kilka miesięcy a potem postanowiłem spróbować własnych sił i zatrudniłem się w innej firmie.Zrobiłem kilka tras samodzielnie i trafiła się okazja wyjazdu do Irlandii, ale o tym w następnym poście.

środa, 20 lipca 2011

Może się przedstawie:)


Witam nazywam sie Arkadiusz Śmiech. Mieszkam w małej miejscowości Harkabuz dla uławienia dodam że jest to blisko Zakopanego i Nowego Targu.
Od kilku lat jestem zawodowym kierowcą ciężarówki, tak zwanego Tira lub Trucka.
W tym Blogu chciałbym opowiedzieć jak to sie stało że zostałem kierowcą i jak to jest być kierowcą.
Jako dziecko byłem nieznośny w szkole jak i w domu, nigdy niemogłem usiedzieć na miejscu.
Skończywszy Gimnazjum udałem sie do szkoły średniej i dziwnym zbiegiem okoliczności dostałem sie do Liceum profilowanego o profilu Transport Spedycja, było to pierwsze spotkanie z tą dziedziną, uczęszczałem tam rok,nawet nie myślałem jeszcze że będe kierowcą i później przeniosłem sie do liceum ogólnokształcącego.
Jeszcze w trakcie szkoły poznałem pewnego człowieka który w pewnym sensie odmienił moje życie i dzięki któremu zostałem kierowcą. Był to Jerzy Żurek zwany Bobockiem:) poznałem go w barze gdzie czasem sie plątałem gdyż pracowała tam moja ,,koleżanka'':)Jak sie później okazało był to znajomy mojego ojca (razem pracowali w PKS-ie), zaproponował mi abym jechał z nim do Angli Truckiem, no i sie zgodziłem.Miałem wtedy może 17 lub 18 lat i ruszyłem z Jurkiem w świat.Mówiąc rodzicom że jade na wakacyjną prace w Austrii pojechałem do Anglii. Interesowałem sie Anglią od dawna wiec nikt nie musiał mnie namawiać.
Tak to sie zaczeło i w każdej wolnej chwili, czyli w ferie lub wakacje jeżdziłem z Jurkiem po całej europie, od Wysp Brytyjskich aż po Bułgarie i Grecje.
Mając 21 lat zgłosiłem sie do wojska, tam zrobiłem prawo jazdy kat C a po wyjściu kat C+E i pojechałem z Jurkiem już jako kierowca do Grecji.To była moja pierwsza wyprawa z prawem jazdy w ręku gdzie n ie musiałem sie bać że złapią mnie bez prawka.
Po kilku miesiacach wyjechalem do Irlandii i jestem tutaj aż do dziś.
Jeżdziłem w pewnej Irlandzkiej firmie przez 3 lata ale tylko od wiosny do jesieni, firma prowadzi export mięsa wieprzowego do Niemiec, jeżdziłem dużo z cysterną przewożąc produkty spożywcze ale też z chłodnią, czasem i firanką, ale żadko. Natomiast w zimowe mieśiące jeżdziłem w Polskich firmach i były to trasy takie jak do Bułgari, Turcji, Rumuni, Grecji, Włoch, Austrii Niemiec,Holandi, Belgii, Dani,itp czyli cała Europa.
Ważne jest zaczynając kariere pamiętać żeby sie nie bać, jeśli sie boisz to niemasz czego szukać w tym zawodzie.Jest mnóstwo sytuacji tak stresowych że ma sie ochote rzucić tę robote i zostawić ciężarówkę gdziekolwiek.Trzeba być odpornym na te sytuacje i profesjonalnie rozwiązywac problemy a wtedy można dostrzec pozytywne aspekty tej pracy.Ja kocham w tym zawodzie to że mam okazje zwiedzić wiele pięknych miejsc i jeszcze zarobić na tym. Niestety w europie kierowcy są źle traktowani i mało im sie płaci, dlatego też mam zamiar wyjechać do Kanady.