poniedziałek, 1 lipca 2013

Sam w wielkim Miescie czyli Trasa do Californi a dokladniej do Los Angeles

Stalo się, wreszcie zacząłem jeździć na Long Haul, czyli długie dystanse po całej Ameryce północnej.
 Historia zaczyna się tak; dostałem numer trucka i poproszono mnie abym go odebrał w Edmonton a że Edmonton to nie jest moja baza  to szef zaoferował pieniądze za paliwo abym tylko się tam dostał i zaczął jeździć.
Tak wiec jakoś dostałem się do Edmonton i pierwsze co to sprzątanie trucka oczywiście. W H&R jest dużo ludzi z innych krajów świata  i jak wiadomo są kierowcy tacy jak np z Anglii  którzy nie dbają o czystość swojego drugiego domu jakim jest ciężarówka. Moje pierwsze autko nie było jeszcze najgorsze ale wymagało sprzątania. Posprzątałem, wprowadziłem się i dostałem trasę do British Columbii co mnie ucieszyło bo uwielbiam piękne krajobrazy a takie własnie są na całej długości tej trasy. Niestety pech chciał ze nie wziąłem aparatu ze sobą wiec zdjęć brak.
Po trasie do Vancouver i pierwszym przejeździe po słynnej Kuka-hala HI-WY gdzie kreci się program zwany HI-WY thru Hell ( droga przez piekło), dostałem ładunek do Calgary a z Calgary z powrotem do Vancouver,  już tam na Hi -Wy 1  zdążyłem widzieć efekty spalonych hamulcy i okropny wypadek kierowcy ciężarówki który nie mając czym hamować nie wyrobił na zakręcie i wywrócił cały skład uderzając przy tym w skalna ścianę, takie widoki dają do myślenia i człowiek wie ze narażony jest na takie coś każdego dnia pracy za kołkiem. Dodam że hi-wy 1 przez góry skaliste to nie zabawa, trzeba się tam skupić na tym co sie robi albo ląduje się na skalnej ścianie jak ten gość lub w przepaści po drugiej stronie drogi.
Nie daleko Revelstoke po drodze poprzez piękne góry zatrzymałem się aby zrobić brake check czyli sprawdzanie hamulcy co tutaj jest nakazane prawem i zauważyłem wyciek oleju z jednego z kół i tutaj zaczął się mój pech, początkowo myślałem ze to tylko przecieka uszczelka na piaście, co bardzo często się tutaj zdarza w truckach Amerykańskich, wiec zjechałem do Revelstoke który był nie daleko i zadzwoniłem po serwis, oczywiście szybko się zjawili gdyż mamy ciężarówki w leasingu od firmy Penske a oni mają kontrakty z serwisami w całej Ameryce północnej.
Zabraliśmy ciężarówkę do warsztatu i okazało się ze nie tylko uszczelka jest do wymiany ale cały dyfer ponieważ mechanik znalazł duże kawałki metalu w dyfrze gdy upuszczał olej.
Wiec moja nowa ciężarówka była uziemiona, firma przyholowała mi z Kelowna następną ciężarówkę która już wtedy miała zaświecone dwie kontrolki od silnika ale, musiałem nią  dojechać do Vancouver a stamtąd do Edmonton, tam zabrałem tą ciężarówkę do serwisu i co? I następna ciężarówka uziemiona, dostałem wiec następną która pojechałem do Camrose załadować ładunek dla kogoś innego i zawieść go do Calgary, już po drodze czułem ze skrzynia nawala a przecież dopiero co wziąłem tą ciężarówkę z serwisu a ona z powodu skrzyni własnie była w servisie. Jakoś jechałem z zepsutą skrzynią zatrzymując się po drodze w Red |Deer aby wziąść aparat z domu i extra prowiant i po dojechaniu do Calgary następna ciężarówka uziemiona.

W Calgary dostałem ciężarówkę która była wypożyczona w Las Vegas dla innego kierowcy któremu się jego ciężarówka zepsuła własnie w Las Vegas. Ta ciężarówka to male Volvo które się na szczęście nie psuło :) Ap-ropo zepsutych ciężarówek, jeśli miałbym jakąś w przyszłości kupić to nie będzie to na pewno Freightliner :)
Żółtym wynajętym Volvo pojechałem do Brooks załadować  a  stamtąd ruszyłem w moja dziewiczą trasę do Kalifornii a dokładniej do Los Angeles.
Wyjechałem 23-06-2013 i już w Montanie bylem zachwycony tą trasą, piękne krajobrazy Montany potrafią zaprzeć dech w piersiach i szczerze powiem ze w duchu dziękowałem Bogu ze zgotował mi ten los bo naprawdę warto było tu przyjechać.
Jak na razie Montana to najpiękniejszy jak dla mnie Stan w USA a bylem już w 11 rożnych Stanach USA.
W Montanie nocowałem w miejscowości LIMA.
Następnego dnia ruszyłem dalej, muszę podkreślić że był to wynajęty truck i że  nie miałem w nim satelity tak jak w innych truckach H&R przez co nie mogłem kontaktować się z biurem przez satelitę i musiałem dzwonić każdego dnia i składać raport dyspozytorowi gdzie jestem co robię, a ze nie mogę dzwonić ze swojej komórki gdy jestem w stanach musiałem szukać budki telefonicznej za każdym razem gdy coś oni chcieli lub gdy ja coś chciałem, normalnie jak za dawnych czasów w Europie gdy kierowcy z Polski jadąc za granice musieli szukać budki i dzwonić do firmy, oczywiście ja takich czasów nie pamiętam ale dobrze znam to z opowiadań mojego pierwszego mentora, Jurka :)
Tak wiec zatrzymałem się w Idaho Falls złożyłem raport i ruszyłem do Nevady, a ze czas mnie gonił troszkę tak wiec nie chcąc go marnować wybrałem krótszą trasę i niestety nie pojechałem przez Salt Lake City i nie widziałem słynnego wyschniętego jeziora i toru gdzie pobija się rekordy prędkości, ale może uda się następnym razem.
 Dociągnąłem do Fernley w Nevadzie, zatankowałem i poszedłem spać, rano szybki telefon z truck stopu do firmy i wjazd do Kalifornii, także przez piękny górzysty teren tyle tylko że lało jak z cebra. Po przejechaniu przez góry pogoda się poprawiała i tak dotarłem do Sacramento, pierwsze duże miasto w Kalifornii przez które tylko przejechałem.
Mój pierwszy rozładunek był w Fresno i znalazłem to miejsce bez problemu a obawiałem się trochę gdyż moja stara nawigacja która przywiozłem z Polski nie ma dopracowanego trybu na Ciężarówki i w Europie trochę wprowadzała mnie w błąd ale muszę przyznać ze w Ameryce działa całkiem dobrze, pewnie to tez zasługa nowej mapy Garmina którą sciagnołem za 80 dolców z ich strony internetowej.
Tak że rozładowałem tam i teraz był czas na Los Angeles, ogromne miasto które szczerze mówiąc wygląda jakby było położone w Mexyku a nie w USA. Wszędzie sami Mexykanie i nawet reklamy na bilbordach są po Hiszpańsku, wszędzie też pracują Mexykanie, ale jak dla mnie to bardzo mili i życzliwi ludzie jak na razie :)
Na wieczór zajechałem do następnego miejsca rozładunku w Commerce w Los Angelesi tam spędziłem noc, dodam tylko że ruch drogowy w Los Angeles jest ogromny a czasem wręcz przerażający gdy jest tam się pierwszy raz. Rano mnie rozładowali dosyć szybko wiec posunąłem do Vernon w Los Angeles tam tez dosyć szybko poszło, stamtąd na myjnie umyć naczepę w środku i na załadunek w Ventura które znajduje się bardziej na północnym zachodzie Los Angeles. Jadąc tam miałem jedną chwilę zwątpienia gdy przyszło mi wjechać na drogę 101 gdyż wjazd na nią wyglądał jak wjazd do czyjegoś ogródka, płot z siatki z jednej strony i z drugiej a do tego wąsko jak na wjazd dla ciężarówek, znaki jednak pokazywały właśnie tam więc pojechałem i na szczęście rzeczywiście to był ten zjazd, jadąc tam przejeżdżałem obok dzielnic takich jak Beverly Hills i Hollywood, oczywiście nie zjeżdżając ze 101 udało mi się nawet widzieć słynny napis Hollywood z tej drogi. W Ventura czekałem na przyjazd mojej naczepy z portu i po kilku godzinach dojechał kierowca, zrobiliśmy przepinkę i ruszyłem w stronę Nevady lecz tym razem 15stką do Las  Vegas. Ogólnie mówiąc Kalifornia nie zrobiła na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia, pustynny klimat i tłok na drogach to to co najbardziej rzuca się w oczy. Wieczorem bylem w Las Vegas w mieście gdzie chyba płacą kosmiczne rachunki za prąd bo świateł tam jest jak nigdzie indziej. W Las Vegas przenocowałem i rano zamieniłem wypożyczoną ciężarówkę na ciężarówkę H&R która tam była i powiem wam ze jakbym nie był nowy w tej firmie to nie wziąłbym jej stamtąd.
Ta ciężarówka była Kanadyjskiego kierowcy i niczym się nie różniła od ciężarówek Brytyjskich kierowców, śmierdziało szczynami ubrania brudziły się od samego siedzenia na fotelu kierowcy, mówiąc krotko, bród, smród i ubóstwo-mentalne tego kierowcy, rzygać się chce.
Dla mnie nie wiadomo jaki dobry i doświadczony kierowca nie jest prawdziwym kierowca jeśli ma syf w ciężarówce, my kierowcy przecież więcej czasu spędzamy w ciężarówce niż w domu więc powinny one być zadbane. A  może w domu też Ci ludzie mają jak w chlewie.
Tak czy inaczej wziąłem tą ciężarówkę przetarłem co się dało i pojechałem 15stką na północ, spędziłem noc w Idaho Falls w tym syfie jaki pozostawił kierowca po sobie. Rano znowu ruszyłem i dojechałem do Calgary tam przekazałem Ciężarówkę jej właścicielowi i miałem ochotę mu wygarnąć za to jak utrzymuje czystość w ciężarówce ale ugryzłem się w język gdyż był dużo starszy ode mnie a poza tym facet był całkiem sympatyczny i nie konfliktowy. Przeniosłem się do swojej ciężarówki którą przywiózł z Revelstoke właśnie ten brudny kierowca, oczywiście musiałem po nim posprzątać bo zdążył narobić syfu i tak oto zakończyłem pierwsze samodzielne 3 tygodnie za sterami żelaznego konia w H&R.


Jak zwykle parę fotek na koniec:


Na inspekcji mięsa w Sweet Grass, zaraz za granicą

Montana

Lima, Montana

Idaho

Idaho

Idaho

Nevada

Los Angeles, California

Los Angeles

Gość którego uratowałem przed zdeptaniem. Był całkiem słaby ale dałem mu wody i po jakiejś godzinie odleciał o własnych siłach.

Widok na Downtown w Los Angeles

Nevada

Montana

A to już widoki z niedzielnej wycieczki ze znajomymi

Trzeba było wykorzystać jakoś wolny weekend :)

5 komentarzy:

  1. witam kolege
    szacunek dla ciebie za to co robisz i ze ci sie to udało
    Drugi strzał na usa i juz ostro na LA
    pozdrowienia z polski, trzymaj sie tam i rob swoje

    OdpowiedzUsuń
  2. No super opis :) Szacuneczek mistrzu ;) Trochę miałeś nieszczęścia z tymi ciągnikami, no ale to początki są dopiero więc może być tylko lepiej :)Piękne widoczki, faktycznie Montana ma w sobie ten klimat.
    Pozdrawiam i życzę powodzenia na następną trasę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny wpis. Co tutaj wiecej pisac. Powodzenia i czekam na kolejne relacje. Pozdro :)

    OdpowiedzUsuń
  4. super post, fajnie, że opisujesz swoją przygodę w Ameryce Pułnocnej

    OdpowiedzUsuń
  5. mozesz cos konkretniej napisac o zarobkach na dlugich dystansach i na polach naftowych
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń