Hej.
Nie pisałem bardzo długo gdyż zajęty byłem sprawami bieżącymi.
Oto kontynuacja relacji z mojej przeprowadzki do Kanady.
Jak już wielu penie wie moja trasa z Polski do Kanady trwała 25 godzin, a to dlatego że miałem 2 przesiadki plus jazda samochodem do i z lotniska. Najpierw ponad godzinę z domu do Krakowa, z Krakowa samolotem do Monachium, z Monachium samolotem do Manchesteru, tam kilka godzin czekania i z stamtąd do Calgary no i oczywiście z Calgary do Red Deer samochodem około dwóch godzin-męka. Przedstawiciele firmy bardzo ciepło nas przywitali na lotnisku i ulokowali nas w tymczasowym mieszkaniu na południu Red Deer. To było w środę, a w czwartek i piątek załatwialiśmy formalności takie jak Social Insurance Number - po polsku to jest numer ubezpieczeniowy-takie coś jak PESEL i Alberta Health Care coś jak opieka zdrowotna, lub inaczej ubezpieczenie społeczne umożliwiające darmowe leczenie w razie wypadku lub choroby. Weekend był wolny a od poniedziałku kursy.Mieliśmy aż 11 różnych kursów i egzaminów - miałem już dość. Po 2 tygodniach tych kursów przyszedł czas na przygotowanie się do egzaminów na prawo jazdy. Anglicy mogą sobie wymienić prawo jazdy kat B i potem muszą zdawać tylko odpowiednik dla kat C+E a że my Polacy jesteśmy śmieciami dla innych krajów to musimy zdawać wszystkie kategorie od nowa, więc na mojej głowie miałem dodatkowo egzamin pisemny i praktyczny na osobówki. Na szczęście zdałem obydwa egzaminy i w tym momencie jestem już nawet po egzaminie pisemnym na kategorie 1 czyli prawo jazdy na wszystko oprócz motocykla.Teraz jeszcze kilka godzin jazdy ciężarówką i mogę iść na egzamin praktyczny.
To tyle z wiadomości o moich postępach, mogę jeszcze dodać że firma wygląda na bardzo solidną, przez pierwszy miesiąc pokrywali wszystkie moje koszty i wozili nas do pracy, jeśli są jakieś problemy to nam pomagają i starają się ułatwić nam wszystko co możliwe.Mamy 100% wsparcia ze strony firmy.
Minął już miesiąc więc przeprowadziłem się do własnego wynajętego mieszkania, umeblowałem go kupiłem auto i dziś jadę na wycieczkę z nowo poznanymi znajomymi. Płacą nam już jak byśmy normalnie pracowali więc stać nas już na te wszystkie rzeczy, nigdzie indziej nie spotkałem się z taką życzliwością ludzi jak tu i póki co ciesze się że tu jestem i nawet żona która nie chciała jechać jest zadowolona.
Jak to mówią: ,,inne życie i inne realia''
Pozdrawiam wszystkich i na koniec jedno zdjęcie z mojej weekend-owej wycieczki.